Najpotężniejszy wyrzut koronalny na Słońcu grozi Ziemi superburzą geomagnetyczną

dodany przez Amon w Nauka

#1
Najpotężniejszy wyrzut koronalny na Słońcu grozi Ziemi superburzą geomagnetyczną: gwiazda osiągnie szczyt aktywności w 2025 roku

[Obrazek: mass-coronal-ejection-sun-2025.jpg]

W 2025 roku Ziemia stanie w obliczu kosmicznego zagrożenia, które może rzucić świat w chaos. I nie jest to fikcja, ale rzeczywistość potwierdzona przez wiele agencji kosmicznych, w tym NASA. Naukowcy są świadomi zbliżającego się niebezpieczeństwa i przygotowują się do niego. Przykładem może być fakt, że w lutym, 40 satelit Starlink Elona Muska nagle zaginęło, a urządzenia Swarm niespodziewanie przyspieszyły ich upadek na Ziemię. Ktoś może czytał o Carrington Event jeszcze w 1859 roku, kiedy to chaos ogarnął naszą planetę na kilka dni.  Wszystkie te wydarzenia są ze sobą powiązane i są zapowiedzią tego, co może wydarzyć się w 2025 roku.

[Obrazek: img-644764102fdc6.jpg]

Zaginione Starlinki

Co się stało ze Starlinkiem? 3 lutego ubiegłego roku rakieta nośna Falcon-9 wyniosła na orbitę pośrednią 49 satelitów globalnej sieci internetowej Starlink. Zajęły one swoje miejsca na orbitach "parkingowych" w odległości około 350 kilometrów od Ziemi i wszystko poszło zgodnie z planem. Jednak pięć dni później firma SpaceX ogłosiła, że 40 urządzeń zostało utraconych. Przyczyna leży w aktywności Słońca, które 4 lutego wyrzuciło w kierunku Ziemi bardzo dużą ilość materii. Wiatr słoneczny, wchodząc w interakcję z ziemskim polem magnetycznym, wywołał burzę geomagnetyczną. Efektem ubocznym tego zjawiska jest to, co zniszczyło satelity Starlink. Ogólnie rzecz biorąc, nowoczesne satelity posiadają środki ochrony przed bezpośrednimi skutkami burz magnetycznych. Zwłaszcza Starlink chroni funkcja trybu bezpiecznego przed zaburzeniami elektromagnetycznymi, ale te obiekty, które nie zdążyły nabrać wysokości, nie uchroniły się.

To nie anomalia spaliła ich elektronikę, ani nie eksplozja ich zniszczyła. Po prostu utonęły w ziemskiej atmosferze. Dzieje się tak dlatego, że przestrzeń kosmiczna nie jest absolutną próżnią, jest tam niewielka ilość tlenu nawet na wysokości 300 kilometrów od Ziemi. Nawiasem mówiąc, środek międzyplanetarny zaczyna się 3 tysiące kilometrów od naszej planety, ale nawet tam nie ma całkowitej próżni.

Uszczelnienie atmosferyczne

Problemy satelitów Starlink dotyczą wszystkich urządzeń na niskiej orbicie okołoziemskiej. Wyobraźcie sobie, że idziecie pod wiatr. Również satelity i stacje kosmiczne pokonują na swojej drodze opór otoczenia. Wiatr słoneczny zwiększa czasem ten opór, ponieważ składa się z ultraszybkich cząstek. Środowisko, w którym znajdują się satelity jest zagęszczone i muszą one obracać się po danej orbicie, pokonując pewien opór atmosferyczny. Z tego powodu urządzenia zwalniają i zapadają się w ziemskiej atmosferze, opadając coraz głębiej, gdzie środowisko jest jeszcze gęstsze i wzrasta ryzyko niekontrolowanego upadku.

Z reguły problemy stacji i satelitów są eliminowane za pomocą silników korekcyjnych. Na przykład ISS może tracić 100 metrów wysokości dziennie, a jej orbita jest korygowana raz w miesiącu.

Starlink też jest poprawiany, ale po prostu nie mieli czasu na rozpoczęcie tego procesu, bo 3 lutego satelity nie weszły jeszcze na określoną orbitę. Na pierwszy rzut oka mieli po prostu pecha i wszystko można przypisać sile wyższej, bo przypadkowego rozbłysku słonecznego nie da się przewidzieć. Nie jest to jednak do końca prawda. W 2013 roku Europejska Agencja Kosmiczna wystrzeliła sieć satelitów Swarm, których zadaniem jest badanie pola magnetycznego Ziemi. Ich orbity znajdują się na wysokości 460-530 kilometrów. Satelity działały świetnie i mając nawet przerobioną kadencję, spadały w kierunku Ziemi tylko z prędkością 2,5 kilometra na rok. Jednak w grudniu 2021 roku prędkość ta wzrosła prawie 10-krotnie i w przeciwieństwie do 40 satelitów Starlink w lutym, nie ma to nic wspólnego z pojedynczymi incydentami rozbłysku słonecznego.

Aurora Borealis na całego

Możemy zatem stwierdzić, że przestrzeń w pobliżu Ziemi staje się gęstsza. Coraz trudniej jest się w niej poruszać urządzeniom. Winą znów należy obarczyć Słońce i jego wiatr. Flary nie są już odosobnione, ich liczba stale rośnie, z powodu czego orbita Ziemi jest nasycona ogromną liczbą cząstek. Sugeruje to, że nasz luminar rozpoczął nowy cykl aktywności, którego kulminacja nastąpi w 2025 roku.

Cykle słoneczne zaczęły być mierzone w 1843 roku. A teraz naukowcy wiedzą na pewno o istnieniu cykli 11-letnich, 22-letnich, sekularnych, 500-letnich i innych. To właśnie 11-letni jest dla nas ważny. Wiąże się z aktualnymi problemami zarówno w kosmosie, jak i na Ziemi, istotą aktywności elektromagnetycznej Słońca. Na Słońcu, mniej więcej raz na 11 lat, północny i południowy biegun magnetyczny zmienia miejsce. Największa aktywność słoneczna występuje w obszarach perturbacji fal magnetycznych. Towarzyszą temu plamy na powierzchni. W efekcie dochodzi do wyrzutów koronalnych, wysyłających w przestrzeń kosmiczną z szaleńczą prędkością ogromną ilość materii słonecznej.

Przykładem mogą być znane wszystkim zorze północne. Z całą pewnością możemy powiedzieć, że procesy zachodzące na Słońcu nieuchronnie wpłyną na ludzkość. Pytanie tylko, jakie będą ich rzeczywiste konsekwencje. Czy kolejny potężny koronalny wyrzut masy ominie nas, czy też Ziemia znajdzie się w jego epicentrum?

Amon
www.strefa44.pl
www.strefa44.com.pl
[Obrazek: Bez-nazwy-25489.png]
Skocz do:

« Starszy wątek Nowszy wątek »